Gdy termometr spada poniżej zera, a konie zamiast galopować po pastwisku, stoją w boksie z miną „czy ktoś zamówił Antarktydę?”, warto zadać sobie jedno pytanie: jak je odżywiać, żeby nie schudły, nie chorowały i nie patrzyły na nas jak na chodzące marchewki?
Zimą konie spalają więcej kalorii – ich organizm musi się ogrzać, a ruchu często jak na lekarstwo. Do tego jakość siana bywa… powiedzmy sobie szczerze – różna. A lód w poidle? Klasyk. To wszystko sprawia, że zimowa dieta konia to nie przelewki, tylko prawdziwa strategia przetrwania.
1. Siano? Tak, ale z rozmachem!
Siano to koński comfort food – coś jak gorąca zupa pomidorowa z makaronem w listopadowy wieczór. Daje ciepło, wspiera trawienie i… zajmuje zwierzę na dłużej, więc nie rozgląda się, czy można przegryźć kantar sąsiada.
Konie powinny jeść siano bez ograniczeń – minimum 1,5-2% masy ciała dziennie, co oznacza ok. 10 kg dla 500-kilogramowego konia. Ale zimą ten apetyt rośnie! 13-15 kg to standard. Zwłaszcza gdy dzień krótki, a wiatr hula po stajni jak przeciąg po otwarciu lodówki.
Jeśli koń ma problemy z gryzieniem albo siano jest słabej jakości – postaw na:
- sieczki,
- pelety trawne,
- lub siatki z sianem (żeby nie znikało w pięć minut).
2. Kalorie, czyli jak nie doprowadzić konia do zimowego „detoksu”
Oleje – tłuszcz, który robi robotę
Jeśli koń potrzebuje więcej energii, zamiast sypać zboże jak babcia cukier na racuchy – daj mu olej. Olej lniany, konopny czy kukurydziany to prawdziwy skarb – lekkostrawny, kaloryczny i bezpieczny dla żołądka.
💡 Mały tip: olej daje nawet 2-5 razy więcej energii niż siano, a koń nie będzie po nim zachowywał się jak po espresso.
Wysłodki buraczane – czyli końska wersja barszczu
Nie żartuję. Gotowane wysłodki buraczane to zimowy hit w końskich jadłospisach. Są bogate w błonnik, pektyny i wapń, a nie mają skrobi, więc nie przeciążają trzustki. No i są słodkawe, więc konie jedzą je z przyjemnością.
Ale uwaga! Niektóre rasy sportowe mogą źle znosić buraki – wystarczy chwila nieuwagi, a koń zamiast na trening, pójdzie na L4 z biegunką lub mięśniochwatem. Dawkować trzeba z głową – max 5 kg dziennie i zawsze dobrze namoczone.
3. Marchewka i spółka – zdrowa przekąska, ale nie przesadzaj
Marchew? Jak najbardziej! Zwłaszcza że to koński przysmak i naturalny dopalacz odporności. 2-3 kg dziennie wystarczą. I nie, nie trzeba jej obierać – konie nie są aż tak wybredne.
Buraki pastewne – też mogą wlecieć do miski, ale w małych ilościach. Jeśli Twój koń nie trenuje i nie ma tendencji do mięśniochwatu, to czemu nie?
A owoce? Jabłka, banany – spoko, ale traktuj je jak deser. Bo koń to nie blender, a jabłkowa dieta nie zrobi z niego Mustanga.
4. Białko – nie tylko dla kulturystów
Kiedy koń pracuje, rośnie, karmi źrebaka albo po prostu słabo wygląda – białko idzie w ruch. Śruta sojowa, słonecznikowa, makuch lniany, konopny – to nie brzmi jak lista z hipsterskiej restauracji, ale działa.
Tylko pamiętaj: białko w nadmiarze obciąża nerki, więc nie przesadzaj – wszystko z rozsądkiem. Jeśli chcesz coś bardziej uniwersalnego, sięgnij po otręby ryżowe albo śrutę mieszane.
5. Suplementy i zioła – jak końska wersja witaminki C
Zimą koń może wyglądać jakby dopiero co wrócił z Woodstocku – zmęczony, bez wigoru i z matową sierścią. To znak, że czas na wsparcie witaminowe: E, B, cynk, selen, miedź – to absolutne must-have.
Nie zapomnij o ziołach – rumianek, dzika róża, echinacea… brzmi jak apteka babci, ale naprawdę działają! Dodaj do tego probiotyki i koń będzie miał brzuch jak noworodek – zdrowy i zadowolony.
6. Woda, czyli zapomniany bohater zimy
Koń bez wody to jak ekspres do kawy bez prądu – niby jest, ale nic z niego nie będzie. A zimą konie często piją za mało, bo woda zimna, a lód skutecznie zniechęca.
Idealna temperatura to ok. 7-18°C (a nie -2°C jak u cioci w piwnicy). Jeśli koń mało pije – dodaj elektrolity albo podaj pasze na mokro. Woda + jedzenie = zimowe must-have.
7. Nie każdy koń to samo żarcie – indywidualne podejście
Twój koń nie jest z IKEA, więc nie ma jednego uniwersalnego planu żywieniowego. Różne rasy = różne potrzeby:
- Łatwo tyjące: więcej włókna, mniej energii.
- Starsze i źrebne: więcej białka, dodatki olejów, ciepła woda.
- Sportowcy: zbilansowana bomba – pasze treściwe, białko, tłuszcze. Ale uważaj na skrobię – koń to nie red bull.
- Zimnokrwiste: dobrze wykorzystują siano, ale przy ostrym mrozie warto dorzucić coś tłustszego.
8. Zmiany w diecie? Spokojnie, to nie maraton
Nie wprowadzaj nowych pasz jakbyś miał misję specjalną. Zmieniaj stopniowo, najlepiej od jesieni. W przeciwnym razie – witaj kolko i „weterynarzu, ratuj!”.
I pamiętaj – lepiej kilka mniejszych posiłków niż jedno ogromne wiadro raz dziennie. Koń lubi rutynę, nie rewolucję. A ruch? Must-have. Nawet spacer po padoku robi robotę – dla jelit, mięśni i psychiki.
Dieta konia zimą to trochę jak planowanie świąt – wymaga wyczucia, logistyki i szczypty zdrowego rozsądku. Siano bez limitu, wysłodki z umiarem, witaminy, zioła, ciepła woda i pasze dobrane do indywidualnych potrzeb.
Twój koń Ci za to podziękuje – nie słowami, ale błyszczącą sierścią, chęcią do pracy i… brakiem telefonów do weterynarza o północy.
Masz pytania? Wątpliwości? Pisz śmiało – bo jak powiedział kiedyś mój stajenny sąsiad: „Koń to nie samochód – nie zatankujesz raz na tydzień i nie licz, że pojedzie dalej sam”.